Gadżet za gadżetem

Multimedia kojarzą się nie tylko z łączeniem wielu form przekazu: dźwięku, słowa, tekstu, grafiki, wizualizacji, audiowizualizacji. Przywodzą na myśl także różnego typu gadżety. Bo przecież, żeby móc połączyć dźwięk, obraz, słowo, tekst, grafikę, trzeba mieć, kolokwialnie mówiąc, na czym tego połączenia dokonać. I działa to też w drugą stronę: bo nie tylko trzeba mieć nośnik umożliwiający wyemitowanie tego przekazu, ale też kolejny nośnik, który umożliwi odbiór przekazu. Nie da się zatem ukryć, że multimedia „obłożone” są nie tylko różnego typu sprzętami profesjonalnymi, ale też gadżetami, których częstszymi użytkownikami są chyba jednak odbiorcy multimedialnych przekazów, nie ich twórcy. Jakie to gadżety? Oczywiście notebooki, netbooki, laptopy. Stosunkowo niedawno do tego zestawu dołączyły też smartfony, tablety, iPody, e-booki. Media tak się upowszechniają, że właściwie w każdej chwili chcemy mieć dostęp do tego, co wirtualne, medialne. Ciągle chcemy być na czasie, na bieżąco chcemy wiedzieć, co się dzieje. Dlatego też zapychamy teczki, torebki, półki, kieszenie kolejnymi multimedialnymi gadżetami. I chyba nie do końca pamiętamy o tym, że wszystkie te „sprzęty”, owszem, przybliżają nas do technologii i świata wirtualnego, oddalając jednak tym samym od tego, co realne i rzeczywiste.

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.